Rok 2019 to rok hucznych zapowiedzi. Zapowiedzi tego, co nas czeka już w tym roku, który zapowiada się jeszcze lepiej! W tym zbiorczym artykule prześledzimy wszystko to, co czeka nas na początku nowej dekady, czyli w 2020. Będzie się działo!
Windows 10 – nowy wygląd, większa niezawodność
W przypadku Windows 10 będzie się działo bardzo dużo. Po pierwsze, 14 stycznia Microsoft oficjalnie kończy wspierać Windows 7, co może przyczynić się do wzrostu liczby użytkowników Dziesiątki. Jakiejś gwałtownej nawałnicy nowych userów jednak bym się nie spodziewał, bo Siódemka ma spore grono naprawdę wiernych fanów, których nawet brak wsparcia może nie przekonać do aktualizacji.
Windows 10 jest rozwijany już od 4 lat i rok 2020 może być dla niego jednym z najbardziej przełomowych. Głównie mam tu na myśli sam proces rozwojowy, który ewidentnie wymagał pewnych zmian. To, co wiemy już teraz, to fakt, że Windows 10 otrzyma nową dużą aktualizację funkcjonalną. Zagadką jest jednak, czy będą to, tak jak do tej pory, dwie aktualizacje wydawane co pół roku, czy może tym razem Microsoft ograniczy się tylko do jednej.
W zeszłym roku tylko ta wiosenna aktualizacja May 2019 Update była pełnoprawną aktualizacją. November 2019 Update był jedynie jej uzupełnieniem. Związane to było między innymi z wcieleniem zespołu Windowsa 10 do zespołu Azure, co wymusiło zmianę cyklu rozwojowego. Być może Microsoft stwierdził też, że jedna aktualizacja w roku jest całkowicie wystarczająca. Wszak lepiej dopracować tylko jedną aktualizację i sprawić, że będzie niezawodna, niż rozmieniać się na drobne. Użytkownicy zdecydowanie bardziej wolą jeden update, który nie będzie sprawiać aż tylu problemów, niż dwa nie do końca dopracowane.
O tym, co przyniesie jesienna aktualizacja nie wiemy jeszcze praktycznie nic. Wiemy za to, co zawierać będzie May 2020 Update, czyli 20H1. Chyba najciekawszą nowością będzie funkcja przywracania systemu z chmury. Nie będziemy musieli już pobierać obrazu ISO ani przygotowywać pendrive’a, by wykonać czystą instalację systemu Windows 10. Użytkownicy zyskają też jeszcze więcej kontroli nad aktualizacjami. Od teraz aktualizacje opcjonalne nie będą instalowane automatycznie i sami będziemy mogli o tym zdecydować.
Będziemy też mogli narzucić dowolne limity na wykorzystanie łącza przez Windows Update. Aktualizacje będą się pobierać wolniej, ale za to nie zakłócą nam na przykład rozgrywki sieciowej. Warto też wspomnieć o nowym banerze ze skrótami w Ustawieniach systemowych, ulepszonym trybie tabletowym, szybkim parowaniu urządzeń Bluetooth i usprawnieniu działania wyszukiwarki systemowej.
System Windows 10 czekają też kolejne zmiany wizualne zapoczątkowane przez wprowadzenie nowego Jasnego motywu systemu wraz z May 2019 Update. Microsoft wprowadzi ponad 100 nowych ikon zarówno do systemu, jak i do pakietu Office, i zmiany dotyczą również logo obu tych produktów. Windows 10 po raz pierwszy od premiery w 2015 roku doczeka się zmiany swojego logo, a jego nową wersję mieliśmy okazję poznać już wcześniej, przy okazji prezentacji systemu Windows 10X oraz Surface Neo.
Surface Neo i Surface Duo. Rewolucja, na którą czekaliśmy
Teraz warto płynnie przejść do chyba jednej z dwóch największych rewolucji, jakie czekają nas w 2020 roku. W październiku Microsoft oficjalnie zapowiedział dwa nowe Surface’y – Neo oraz Duo. Są to składane urządzenia z podwójnym ekranem, które do tej pory ukrywały się pod kryptonimami Project Andromeda oraz Project Centaurus.
Niestety wbrew oczekiwaniom, które podsycane były przez liczne patenty, nie znajdziemy tutaj elastycznego ekranu. To chyba jednak bardzo dobra decyzja Microsoftu, gdy przypomnimy sobie problemy z trwałością plastikowej powłoki takiego ekranu, z jakimi borykał się i nadal boryka się Samsung Galaxy Fold. Konstrukcja Surface Duo jest zaskakująca pod wieloma względami. Dwa ekrany o przekątnej 5,3 cala każdy, operujące w zakresie 360 stopni. Urządzenie jest wyjątkowo smukłe i po rozłożeniu ma zaledwie 4.8 mm grubości! Dla porównania grubość iPhone 11 to 8,3 mm. Tak więc nawet gdy go złożymy, to Surface Duo powinien być zaskakująco smukły.
Surface Duo, którego traktować można w kategoriach legendarnego Surface Phone, będzie pracować pod kontrolą Androida, co początkowo nie spotkało się z aprobatą. Zorganizowano nawet petycję, która miała przekonać Microsoft do zmiany decyzji. Jeśli głębiej przeanalizujemy ten temat, to bardzo szybko dojdziemy do wniosku, że jest to bardzo przemyślane i logiczne posunięcie Microsoftu. Gigant nawet nie próbuje po raz kolejny tworzyć swojej własnej platformy mobilnej, zresztą jest na to zdecydowanie za późno. Wybór Androida, który jest systemem dojrzałym z ogromną bazą deweloperów gotowych tworzyć aplikacje na ten system, jest jedynym słusznym i logicznym wyborem.
Microsoft współpracuje z Google, by dostarczyć na Surface Duo wszystkie aplikacje z Androida oraz zoptymalizować je do współpracy z podwójnym ekranem. Gigant kładzie największy nacisk na to, co jest jego priorytetem od dawna - produktywność. Surface Duo pozwoli na więcej niż zwykły smartfon. Smartfon z Androidem i podwójnym ekranem to w zasadzie nic nowego i nawet LG wypuściło w zeszłym roku model G8X ThinQ z dodatkowym akcesorium w postaci etui z drugim ekranem. To jest jednak nieco chałupnicza realizacja tego samego pomysłu, a Microsoft proponuje dużo bardziej eleganckie rozwiązanie z najwyższej półki.
Natomiast Surface Neo to większy z braci, który do momentu premiery ukrywał się pod nazwą Project Centaurus. Konstrukcyjnie, oczywiście poza rozmiarami, Neo nie różni się od Duo. Mamy tutaj dwa 9-calowe ekrany połączone zawiasem. Najważniejszą różnicą, poza wspomnianym rozmiarem, jest system operacyjny. Neo będzie działać pod kontrolą Windowsa 10 X, który jest kolejną z dużych nowinek 2019 roku.
To nowa wersja Dziesiątki, która dzięki zastosowaniu modułów będzie łatwiejsza do modyfikacji i lepiej przystosowana do pracy na urządzeniu z dwoma ekranami. Windows 10X posiada zmieniony interfejs, w którym brak standardowego menu Start. Nowe rozwiązanie Microsoft nazywa po prostu Launcherem. System ten nie trafił jeszcze do rąk użytkowników i niewiele o nim wiadomo.
Surface Neo z racji większych rozmiarów będzie mógł pełnić funkcję mini laptopa. Można oczywiście korzystać z klawiatury ekranowej, ale umówmy się, że nie jest to szczyt wygody. By ułatwić pracę i pisanie, zaprojektowano więc specjalną klawiaturę, którą będziemy umieszczać na ekranie i która będzie utrzymywana w miejscu przez wyjątkowo mocne magnesy. System automatycznie wykryje jej obecność odpowiednio dostosowując interfejs. Panos Panay podczas konferencji zademonstrował, jak prosta w obsłudze jest owa klawiatura i jak łatwo można ją odłączyć, odkrywając ponownie ekran.
To będą urządzenia jedyne w swoim rodzaju i choć ich prawdziwą wartość poznamy dopiero za kilka miesięcy, to już teraz prezentują się bardzo interesująco. Pokazane na konferencji komputery to były zaledwie prototypy i w ich konstrukcji może zajść jeszcze kilka istotnych zmian. Nie znamy jeszcze pełnej specyfikacji, osiągów, a tym samym pełni możliwości Surface Duo i Neo. Oficjalnej premiery możemy się spodziewać na kolejnej konferencji Surface, która odbędzie się prawdopodobnie w październiku.
Surface Duo i Neo wyglądają naprawdę imponująco. Co jednak z pozostałymi urządzeniami Surface? W kwestii Surface Pro 8, Latopa 4 czy Surface Go nie spodziewamy się większych rewolucji. Być może seria Pro pójdzie w ślady nowego modelu Pro X i otrzyma smuklejszą obudowę i większy ekran. Zaktualizowana zostanie również specyfikacja linii i być może układy AMD, które trafiły do Laptopa 3, zawitają też do serii Pro.
Tani Surface Go nie okazał się tak wielkim hitem, jak zakładano i Microsoft musi ponownie przemyśleć swoje podejście do tej kategorii urządzeń. Być może na Surface Go 2 będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Tymczasem o pojawieniu się Surface Book 3 Microsoft nie pisnął do tej pory ani słowa, wiec albo nie doczekamy się nowej wersji, albo będzie to jedynie delikatny lifting specyfikacji. Z kolei jedna rzecz jest pewna – w 2020 dotychczasowe urządzenia Surface będą w cieniu wspomnianych wcześniej Surface Duo i Neo, które mają szansę w pewien sposób przedefiniować rynek.
Dziewiąta generacja konsol – Xbox Series X
W 2019 dowiedzieliśmy się, że już w tym roku rozpocznie się zupełnie nowa era w świecie gamingu, a na rynku pojawią się konsole nowej, dziewiątej już generacji. Pierwsza informacja na ten temat gruchnęła już w czerwcu, kiedy to na konferencji Xbox na targach E3 Phil Spencer oficjalnie zapowiedział Project Scarlett. W grudniu natomiast ujawniono wygląd oraz pełną nazwę konsoli – Xbox Series X.
Nowy Xbox spotkał się z wyjątkowo krytycznymi opiniami, głównie na temat swojego wyglądu. Trzeba przyznać, że w całym tym minimalizmie, nowa konsola jest całkiem słusznych rozmiarów. Przynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Oficjalnych jej wymiarów nie poznaliśmy, ale od czego mamy grono dociekliwych internautów. Na podstawie oficjalnych zdjęć, na których widać port USB, szybko zmierzono konsolę, bazując na standaryzowanych wymiarach tego portu.
Okazało się, że wcale nie jest tak tragicznie i będzie ona objętościowo zbliżona do Xboksa One, tylko po prostu w innych proporcjach. Wszystko rozbija się tutaj o kwestie umiejscowienia podzespołów w celu osiągnięcia odpowiedniego chłodzenia. Taka konstrukcja zapewnia po prostu lepszy przepływ powietrza niż spłaszczony prostopadłościan, jakim charakteryzowała się do tej pory konstrukcja Xboksa One. Chłodzenie będzie tak istotne, bo nowy Xbox ponownie ma być najmocniejszą konsolą na rynku. Xbox Series X ma być zasilany układem AMD Zen z grafiką Navi i wspierany pamięcią GDDR6 i szybkim dyskiem SSD. Detali nie znamy, bo Microsoft chce trzymać prawdziwą moc konsoli w tajemnicy, zwłaszcza przed konkurencją.
Microsoft przyznał jednak, że Series X ma być czterokrotnie szybszy od Xbox One X i będzie wspierać rozgrywkę w 4K i 60 klatkach na sekundę. Możliwa będzie też gra w 120 klatkach, a maksymalna obsługiwana rozdzielczość to 8K. Pierwsze gry, jakie trafią na Xbox Series X, to Halo: Infinite oraz Hellblade 2. Plotki też mówią o GTA 6, które jest szykowane na premierę konsol nowej generacji. Lekkiego odświeżenia doczekał się też kontroler, choć jak wiadomo - lepsze jest wrogiem dobrego, więc nie ma co poprawiać ideału. Jego kształt pozostał zasadniczo niezmieniony, a na padzie pojawił się nowy przycisk udostępniania. Inaczej wygląda też D-Pad, czyli przycisk kierunkowy.
Nowemu Xboksowi oberwało się też za nazwę, która trzeba przyznać, nie jest jakaś wyjątkowo chwytliwa. Microsoft postanowił wyjaśnić tę kwestię i potwierdził, że nowy Xbox to po prostu Xbox. Nazwa Series X ma ułatwić identyfikację na tle kolejnych serii, jak na przykład Series S. Inaczej rzecz ujmując, Xbox pozbył się wreszcie przydomka One, który towarzyszył mu od 2013 roku. Co ważne, Microsoft kładzie nacisk na to, by gracze nie zostali postawieni przed koniecznością zmiany konsoli. Dlatego też przynajmniej na początku, gry będą wydawane w trzech wersjach – dla Xbox One, Xbox One X oraz Xbox Series X.
Streaming gier to przyszłość
Nowa konsola to nie wszystko, co Microsoft przygotował dla nas w kontekście Xboksa. W 2020 zasadniczo nie będziemy musieli kupować konsoli, by na niej zagrać. Gigant chce umożliwić grę każdemu, wszędzie i zawsze, dzięki usłudze Xbox xCloud. Jest to w sumie taki Netflix dla gier. Usługę można testować już teraz i pierwsze wrażenia testerów są wyjątkowo pozytywne.
Idea jest prosta – wystarczy odpowiednia aplikacja na daną platformę oraz dobre połączenie sieciowe – no i gramy! Niezależnie od tego, czy do dyspozycji mamy stary komputer, tablet z Androidem, iPada czy smartfona. Na ten moment, jeszcze przed premierą i w ramach testów, usługa wymaga podłączenia pada do Xboksa za pośrednictwem Bluetooth i działa tylko na Androidzie. Domyślnie biblioteka usługi ma obejmować wszystkie gry dostępne na Xboksa. Obecnie jest to 50 tytułów, co i tak imponuje. Jeśli coś kupiliśmy i graliśmy w to do tej pory na konsoli, to teraz będziemy mogli w to zagrać na telefonie. Brzmi cudownie, prawda? Takie jest w rzeczywistości, a premiera ma nastąpić już w tym roku.
Office – na tym froncie bez większych zmian
Na koniec pomówmy o tym, co nowego pojawi się w 2020 w kontekście pakietu Office. Tutaj obejdzie się bez większych fajerwerków, przynajmniej na ten moment nie wiadomo o żadnych drastycznych zmianach. Microsoft planuje w dalszym ciągu rozwijać aplikacje pakietu na wszystkich dostępnych platformach. Mniejsze lub większe usprawnienia i nowości pojawią się w Outlooku zarówno w wersji desktopowej, jak również mobilnej na Androidzie i iOS i przeglądarkowej, czyli Outlook Web.
Kilka nadchodzących zmian dotyczy również Adminów Office 365, a konkretnie Adminów platformy SharePoint. Microsoft wprowadzi tutaj menedżera migracji, który pomoże przejść bezproblemowo przez ten proces w przypadku migracji o dużej skali. Nie są to może jakoś wyjątkowo spektakularne zmiany, ale ważne jest to, że Microsoft stale rozwija swoje usługi zwłaszcza w tak ważnym sektorze jego działalności, jakim są usługi biznesowe. Najciekawszą nowością, która nie została jeszcze potwierdzona, jest pakiet Microsoft 365 w wersji konsumenckiej. Pakiet ten, do tej pory dostępny jedynie dla klientów biznesowych, może oferować nie tylko pakiet Office 365, ale również licencję Windows 10 oraz Teams for Life, czyli konsumencką odsłonę Zespołów.
Nowa dekada to najlepszy moment na wielkie zmiany
Rok 2020 będzie idealnym wręcz rozpoczęciem nowej dekady. Nowe urządzenia, nowe systemy i nowe usługi – jednym słowem będzie się działo! Mam nieodparte wrażenie, że rok ten będzie dla Microsoftu przełomowy. Dotyczy to również CentrumXP! Nas również czekają spore zmiany. Niedługo uruchomimy zupełnie nowy Sklep CentrumXP, pod nową nazwą, z pełną ofertą - od oprogramowania po sprzęt i gry.