Ikony, które dziś są dostarczane w Windows 11, debiutowały w Windows 10 Insider Preview (build 21343) w marcu tego roku. Od razu zwrócono uwagę na fakt, że ikony folderów straciły podgląd miniatur. Foldery mają teraz zwykłą ikonę i różnią się wyłącznie podpisem. Przez to wszystkie wyglądają na puste, jeśli przyzwyczailiśmy się do standardów obowiązujących przez ostatnie 20 lat. Minęło kilka miesięcy, a Microsoft nadal nie rozwiązał tego problemu. Zacznijmy w ogóle od tego, dlaczego jest to problem.
Podgląd miniatur na ikonie folderu pozwalał w mgnieniu oka rozróżnić foldery w tej samej lokalizacji poprzez to, co w nich się znajduje. Zwykle nie jest potrzebne czytanie nazwy folderu ani tym bardziej jego otwieranie. Wydawałoby się, że to już oczywisty standard, ale Microsoft niemiło nas zaskoczył. Nowe ikony bez podglądu zawartości to zwyczajny regres do lat 90, czyli czasów sprzed epoki Windows XP.
Jak widać na powyższym porównaniu, ikony w Windows 10 21H2 i Windows 11 zmieniły nie tylko swój kształt, który z pionowego, rozwartego katalogu zamienił się w poziomy i zamknięty, ale również utraciły podgląd zawartości. Początkowo rozważaliśmy, jak najlepiej zaprojektować wyświetlanie podglądu, aby współgrało z poziomym, zamkniętym katalogiem. Okazuje się, że rozwiązania nie trzeba długo szukać, bowiem wystarczy użyć te... z Windows XP.
Oczywiście dwudziestoletniego XP-ka dzieli od "Jedenastki" kilka generacji stylów designu, niemniej jednak sama koncepcja umieszczenia podglądu czterech miniatur na okładce katalogu raczej się nie zestarzała — choćby już dlatego, że nie istnieje żadna sensowna alternatywa, o której byśmy wiedzieli. Naszym zdaniem Microsoft powinien sięgnąć ponownie po to rozwiązanie. Dobrze, gdyby uporał się z tym do jesieni.