Podobno w wielkim biznesie nie ma miejsca dla prawdziwych przyjaciół, ani wrogów. Gdy jakakolwiek relacja handlowa daje obustronną korzyść, wówczas wrogość, niechęć lub też dawne batalie schodzą na plan dalszy. Niejednokrotnie też z końcem interesów, kończy się przyjaźń, a raczej to, co się nią wydawało. W słownictwie biznesowym należy unikać dwóch słów: „zawsze” oraz „nigdy”.
Tym, nieco zakręconym, wstępem chciałbym zachęcić do przeczytania artykułu o dwóch ikonach branży IT, które osiągnęły wielki sukces, pomimo, iż ich wizje bardzo często diametralnie różniły się. Zapraszam do lektury opisującej fragmenty życia Billa Gatesa i Steve’a Jobsa, w których podążali jednym torem oraz te, kiedy tor ten się krzyżował.
Zarówno opanowany, skrywający swoje emocje Gates, jak i ekscentryczny i wybuchowy Jobs mieli jedną inspirację, która popchnęła ich w stronę branży IT. Ktokolwiek czytał ostatnią biografię Steve’a Jobsa na pewno natknął się na wzmiankę o miesięczniku „Popular Mechanics” i słynnej okładce (styczeń 1975), na której widniał Altair 8800 - komputer do własnego złożenia, w kremowej, prostokątnej skrzyni. Jak łatwo sprawdzić w Internecie, autor biografii – Walter Isaacson pomylił tytuły czasopism. Chodziło oczywiście o „Popular Electronics” – odpowiednik ówczesnego, polskiego „Młodego Technika” i „Radioelektronika” w jednym. Tak czy inaczej, wzmianka o pojawieniu się na rynku komputera do własnoręcznego montażu, który mógłby trafić pod przysłowiowe strzechy natchnęła ojców Microsoftu: Billa Gatesa i Paula Allena do poszerzenia platform, na które rozpoczęli ekspansję własnej wersji BASIC-a. Natomiast Steve Jobs (nazywany często potocznie na polskich forach internetowych Stefanem) ze swoim imiennikiem Woźniakiem pod wpływem wspomnianego artykułu rozpoczęli pracę nad pierwszym komputerem. Konkretniej rzecz biorąc rozpoczął ją Woz, a Jobs rozplanował całą komercyjną otoczkę projektu.
Relacje biznesowe obu potentatów branży elektronicznej rozpoczęły się w czasach, gdy Apple dopiero co „wyszło z garażu”. Microsoft napisał wówczas kilka aplikacji, jeszcze pod tekstowy interfejs. Miały one jednak znaczenie marginalne. Dopiero graficzny interfejs użytkownika (GUI) otworzył programistom z Redmond nowy wymiar. Wówczas relacje z Apple się zacieśniły. Microsoft wtedy jeszcze był zbyt małym graczem na rynku, aby Jobs mógł dostrzec jego przywódcę i zidentyfikować go jako swojego przyjaciela lub wroga. Sytuacja odmieniła się nieco gdy powstał program, który stał się platformą zmieniającą udanego Macintosha w kurę znoszącą złote jajka. Mam na myśli arkusz kalkulacyjny Excel, który bez popularności systemu Mac OS nie stałby się tak bardzo znany w tamtych latach. Analogicznie - gdyby nie ten kluczowy program, sprzedaż komputerów z nadgryzionym jabłkiem w logo nie poszybowałaby tak diametralnie w górę.
Po raz pierwszy obydwaj tytułowi bohaterowie pojawili się publicznie na konferencji Apple na Hawajach w roku 1983. Wówczas Jobs zainscenizował skecz a’la „Randka w ciemno” wraz z przedstawicielami trzech największych partnerów tworzących oprogramowanie pod Maca. Wśród zaproszonej trójki znalazł się, cieszący coraz większą popularnością Gates, który z uśmiechem na ustach wypowiedział często cytowane zdanie: „Żeby stworzyć nowy standard, nie wystarczy zrobić coś trochę inaczej, trzeba zrobić coś zupełnie nowego, co zawładnie wyobraźnią ludzi. A Macintosh, ze wszystkich komputerów, jakie widziałem, jest jedynym, który spełnia to kryterium” [tłum. P.Bieliński , M.Strąkow]. Innymi słowy przyjaźń, prawie miłość… Prawda była jednak taka, że już wówczas Microsoft podjął działania, odsunięcia się od Apple, na tyle ile było tylko możliwe (niektórych kontraktów, takich jak np. Excel, nie dało się rozwiązać) i skupić się całkowicie na platformie IBM PC. Powód? Oczywiście - pieniądze! Klony „peceta” wówczas były trzy razy bardziej popularne niż komputery Apple, a Macintosh tak naprawdę jeszcze nie był ukończony. Microsoft musiał wtedy określić kierunek rozwoju. Wybrał pewną drogę w postaci prawie półtoramilionowego grona odbiorców komputerów PC, zamiast wkroczenia w dobrze zapowiadający się, ale na tamten moment istniejący wyłącznie w teorii rynek posiadaczy Maca. Pamiętajmy, że był to rok 1983, gdzie graficzny interfejs użytkownika był czymś nowym, przez wiele osób odbieranym bardziej jako ciekawostka, a nie narodziny nowego standardu. Poza tym programiści z Redmond bardzo szybko się uczyli. Tak szybko, że chcieli nie tylko pisać aplikacje na systemy z graficznym interfejsem użytkownika, ale też sami takowy system stworzyć. W ten sposób właśnie rozpoczęto pracę nad projektem Windows (początkowo jako nakładką na DOS), który stał się najbardziej przełomowym w historii redmondowskiej korporacji i jednocześnie przyczyną wojny dwóch ikon branży IT.
Musimy bowiem wiedzieć, że obaj czołowi gracze, pomimo iż na pozór wiele ich łączyło (rok urodzenia, brak dyplomu, zamiłowanie do technologii, bezwzględność czy wyśmienita intuicja do wielkich interesów), tak naprawdę mieli zupełnie przeciwne podejście niemal do każdej z dziedzin życia. Różnice te wynikały między innymi z wychowania, statusu społecznego rodziców, okresu młodzieńczego oraz zamieszkiwanego regionu. Pamiętajmy, że Redmond i Cupertino to dwa przeciwległe bieguny Stanów.
Gates opanowany, trzymający emocje na wodzy, dążył do tego, aby napisane przez jego firmę aplikacje działały na jak największej liczbie platform. Dawało to więcej użytkowników, którzy przyzwyczajali się do produktu, no i co idzie z tym w parze - więcej pieniędzy. Za jego kadencji Microsoft skupiał się głównie na softwarze.
Był genialnym programistą, przez co często uważał się za lepszego od Steva’a, który czasem nadzorował projekty, nie mając pojęcia o algorytmach w nich zawartych. Co ciekawe, przez pierwsze pięć lat istnienia Microsoftu, Bill Gates osobiście sprawdzał każdą linijkę kodu wszystkich nowo napisanych programów.
Jobs - wręcz przeciwnie - nie skupiał się na algorytmach, jak robił to Gates, ani nie analizował schematów, jak czynił to w latach młodości Woźniak. Interesował go finalny produkt, jego wygląd i funkcjonalność. Wnikał w każdy detal od strony użytkownika, mobilizując (niekiedy w bardzo obraźliwy sposób, bądź po prostu zwalniając) swoich podwładnych. Dla niego zawsze była najważniejsza symbioza między hardwarem i softem. Dążył zarówno w Apple, jak i w NeXT to tego, aby warstwa programowa działała wyłącznie na dedykowanych urządzeniach. Potrafił wywierać tak silne presje, aby osiągnąć np. kilka milimetrów mniejszą obudowę lub kilka sekund krótszy czas ładowania systemu, że często inżynierowie robili dosłownie rzeczy niemożliwe. Skoro już mowa o magicznym słowie: „niemożliwe”, to wypowiedzenie go przy Steve’ie niejednokrotnie było przysłowiowym strzałem do własnej bramki. Niejeden pracownik Apple, taką „pomyłkę” przypłacił utratą posady.
Jobs wypowiadał się i działał bardzo impulsywnie. Był doskonałym oratorem, manipulującym swoimi rozmówcami. Potrafił ich rozbawić, kiedy chciał, lub też doprowadzać do wściekłości, gdy miał taki kaprys. Słynął też z używania argumentów, które nie miały poparcia w faktach. Był też bardzo wrażliwym człowiekiem. Świadczy o tym np. fakt, gdy w 1997 roku pierwszy raz w życiu przeczytał przygotowany przez agencję TBWA\Chiat\Day slogan reklamowy: „Think different”, popłakał się ze wzruszenia. Przez całe życie uważał, że Gates, nie ma dobrego gustu. Twierdził, że Windows kopiował Mac OS, o czym nie zawahał się wspomnieć podczas bardzo słynnego przemówienia na uniwersytecie w Stanford w 2005 roku, zapominając o prototypowym interfejsie graficznym Xeroxa, z którego Apple i NeXT delikatnie mówiąc zapożyczyły swoje pomysły.
Wróćmy jednak do czasów z początku Maca, kiedy to jeszcze obie firmy darzyły się sympatią. Microsoft wówczas posiadał piętnastoosobowy zespół programistów, piszących soft wyłącznie na Macintosha. W ówczesnych czasach, gdzie programowanie zespołowe nie było zjawiskiem powszechnym, stanowiło naprawdę ogromny potencjał. Dla porównania w Apple nad softem dla Maca pracowało czternastu programistów. Wówczas Gates był w bardzo dobrych relacjach i pojawiał się często w Cupertino, a także na mniej lub bardziej oficjalnych spotkaniach biznesowych. W tamtym okresie Microsoft był nawet kojarzony przez branżę IT jako firma pracująca dla Apple’a. Sielanka skończyła się jednak, gdy produkty redmondowskiej korporacji nie stały się integralną częścią systemu Mac OS sygnowanymi jabłkowym logo, jak pierwotnie zakładano. Produkty takie jak Excel, File, czy Chart były możliwe do nabycia wyłącznie osobno. Wbrew pozorom taka decyzja Jobsa bardziej pomogła Microsoftowi, niż zaszkodziła. To był początek konfliktu, nie tylko w sferze biznesowej.
W listopadzie roku 1983 Jobs dowiedział się o tym, że programiści z Redmond pracują nad własną wersją systemu z graficznym interfejsem użytkownika. To była iskra na beczce prochu. Od razu kazał „ściągnąć do siebie Gatesa”. Ojciec Microsoftu przyleciał sam i na spotkaniu w sali konferencyjnej Steve zaczął krzyczeć „Okradasz nas!”. Dodał do tego jeszcze takie sformułowania, że opuszczając brzydkie wyrazy, to w zasadzie... nic nie dodał. Bill milczał, czekał, aż jego rozmówca skończy krzyczeć, po czym wypowiedział słynne słowa, wielokrotnie powtarzane w mediach i podczas sądowych batalii: „To raczej tak, jakbyśmy obaj mieli bogatego sąsiada nazwiskiem Xerox, ja włamałem się do niego, żeby ukraść mu telewizor i odkryłem, że ty buchnąłeś mu go pierwszy" [tłum. P.Bieliński , M.Strąkow]. To był początek długiego konfliktu. Niektórzy twierdzą, że jeśli kiedykolwiek istniała szansa na prawdziwą przyjaźń między dwoma tytułowymi graczami, to właśnie tego dnia została całkowicie pogrzebana. W każdym razie, tak jak wspomniałem na początku, w wielkich interesach nie ma miejsca na prawdziwą przyjaźń, ani wrogość. Tak samo i w tym przypadku, żaden ze skłóconych nie mógł ot tak po prostu wstać i trzasnąć drzwiami. Sprzedaż Worda i Excela na Maca (który miał na nie wyłączność) była dla Microsoftu głównym źródłem dochodu. Z kolei wspomniane programy (i nie tylko one) były nadrzędną siłą napędową sprzedaży komputerów z jabłkiem w logo. Dlatego, gdy emocje opadły, dwaj, tym razem już wrogowie przez długi czas negocjowali, znajdując kompromisy na nowej rozbieżnej ścieżce.
Jobs w 1985 roku na skutek swoich niekonwencjonalnych metod zarządzania oraz konfliktu z prezesem Sculleyem (którego dwa lata wcześniej sam namówił, aby przyjął to stanowisko) został wydalony z Apple’a. W efekcie tego wraz z kilkoma najbardziej zaufanymi pracownikami założył korporację NeXT. Zyskujący z roku na rok coraz większą popularność Bill Gates niemal w każdym z udzielanych wywiadów towarzyszących premierom produktów swojego konkurenta, nie pozostawiał na nim suchej nitki. Krytykował przede wszystkim brak otwartości, co przyczyniło się do zmniejszenia popularności i tak kiepsko sprzedających się komputerów NeXT. Nie zgodził się też, pomimo wielu próśb, aby jego zespół pisał na nie soft. Bill w tym czasie walczył na dwa fronty. Procesował się z Apple o GUI i ośmieszał Jobsa. Co ciekawe na obu frontach wygrywał…
Wydawać by się mogło, że Steve po powrocie do władzy w Apple po jedenastu latach „banicji”, uzbrojony w poparcie rady nadzorczej, którą sam skompletował, pierwszym ruchem jaki zrobi będzie odegranie się na swoim konkurencie. Tymczasem, ku zaskoczeniu wszystkich, po pierwszym roku urzędowania, doprowadził do powstania partnerskiej umowy z Microsoftem. Kluczem do tego zdarzenia była słynna rozmowa telefoniczna, nagłośniona przez amerykański tygodnik Time (wydanie z 18 sierpnia 1997). Dialog trwał godzinę i zakończył się słowami „Bill dziękuję ci za twoje wsparcie dla tej firmy. Myślę, że dzięki temu świat jest lepszym miejscem”. Szczegóły tej umowy zostały zaprezentowane przez Jobsa na konferencji MacWorld w Bostonie. Dotyczyła ona zamknięcia pozwów sądowych o naruszenie patentów. W zamian za to Microsoft zapewnił dalszy rozwój pakietu Office dla Maca oraz zainwestował 150 milionów dolarów w Apple. Ponadto - co średnio zachwyciło uczestników konferencji - domyślną przeglądarką internetową OS X miał zostać... Internet Explorer. Mało tego - w chwilę później na wielkim ekranie, dzięki łączom satelitarnym pojawił się na żywo sam Bill Gates chwalący Macintosha, mówiący, że przeznaczona dla niego, nowa wersja Office będzie o wiele bardziej zaawansowana, niż ta stworzona dla platformy Windows. Co ciekawe... życzliwie się uśmiechał. Czyżby to był powrót przyjaźni z Jobsem? Czy raczej wyreżyserowany chwyt marketingowy? Tutaj akurat odpowiedź jest stosunkowo prosta. Kolejny raz sprawdziła się złota zasada, że w biznesie nie ma miejsca ani dla prawdziwych przyjaciół, ani dla wrogów. Gdy przyszło do wielkich interesów, przesłanki i urazy osobiste natychmiast spadły na plan dalszy. Gates dzięki zakończeniu procesów sądowych mógł znowu zarabiać krocie na flagowym pakiecie biurowym, a Jobs wyciągnął swoją, balansującą na skraju bankructwa korporację na prostą i zapewnił jej gwarancję rozwoju oprogramowania. Pamiętajmy, że w tamtych czasach od Apple odwróciło się wielu dużych producentów oprogramowania, między innymi Adobe. Gdyby Microsoft uczynił podobnie, stałoby się to przysłowiowym gwoździem do trumny.
Od tamtej pory nie było jakichś większych ekscesów w relacjach Jobs - Gates. Oczywiście każdy z nich przez ten czas nie omieszkał od czasu do czasu puścić jakieś złośliwości pod adresem tego drugiego, co często nagłaśniały żądne sensacji media. Burzliwa swojego czasu była wypowiedź Jobsa tuż przed wspólnym wywiadem na konferencji All Things Digital, że „iTunes pod Windows, to podanie szklanki lodowatej wody, komuś, kto siedzi w piekle”. Na szczęście udało się całą sprawę obrócić w żart i w ten sposób powstał jeden z najlepszych i najbardziej szczerych wspólnych wywiadów dwójki dzieci ery cyfrowej. To właśnie z tej konferencji pochodzą śmieszne komiksy pojawiające się na rozrywkowych stronach internetowych typu: „Wiesz, dlaczego nie mamy przyjaciół? Bo prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie!”
Bill po latach nabrał szacunku do Jobsa i zaczął podziwiać jego intuicję i odwagę wprowadzania zmian na rynku. Steve co prawda nigdy publicznie nie stwierdził, że podziwia rywala za cokolwiek, lecz niejednokrotnie doceniał go jako fachowca swojej branży. Prywatnie też go szanował, a wiedzcie, że ekscentryczny przywódca Apple darzył szacunkiem naprawdę niewiele osób. Dowodem tego jest pożegnalny list, otrzymany od Gatesa (uświadamiający mu jak bardzo powinien być dumny z tego, co stworzył: sukcesów dla świata i własnej rodziny - pełna treść nigdy nie została ujawniona). Wdowa po Jobsie - Laurene Powel - zdradziła, że mąż bardzo ucieszył się z tego listu i trzymał go przy łóżku aż do śmierci.
5 października 2011 szef Microsoftu napisał: „Jestem głęboko zasmucony informacją o śmierci Steve'a Jobsa. Na świecie jest mało ludzi, którzy maja na niego tak znaczący wpływ jak Steve. Jego działania odcisną swoje piętno na życiu wielu następnych pokoleń”.
Generalnie bardzo trudno ocenić czy między Gatesem i Jobsem panowała kiedykolwiek przyjaźń. Tak samo jak nie da się stwierdzić jednoznacznie czy rzeczywiście byli wrogami. Obydwaj to ludzie pełni pasji, a dla nich takie wartości jak przyjaźń często stoją na drugim miejscu, przyćmione przez dążenie do realizacji ich własnych wizji. Ponadto dwie tak złożone osobowości, pełne przewrotów i skrajności nie nadają się do prostego zaszufladkowania. To nie „Mythbusters”, gdzie na tablicy wstawimy krzyżyk, lub ptaszka. Dlatego ocenę pozostawiam czytelnikowi. Dodam tylko, że zarówno Steve, jak i Bill, w ciągu swojego życia, niejednokrotnie między pasmami swoich wielkich sukcesów, byli tymi przegranymi. Jest takie piękne powiedzenie: zwycięzca ma wielu przyjaciół, przegrany - prawdziwych…
Więcej informacji o Billu Gatesie można przeczytać m.in. w artykułach Bill Gates - Informacje oraz Mało znane fakty o dobrze znanym Billu Gatesie.