Rok 2019 dobiega końca i to najwyższa pora, by podsumować to, co ważnego wydarzyło się przez ostatnie 12 miesięcy w świecie Microsoftu. Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was specjalne wideo, które możecie obejrzeć na naszym kanale na YT, ale miłośnikom słowa pisanego oddajemy w ręce ten oto artykuł.
Rok 2018 zakończył się dla giganta niezbyt fortunnie. Najpierw ta fatalna wpadka z October 2018 Update, której efektem była niemała afera ze znikającymi plikami użytkowników. Potem niezbyt dobrze oceniana konferencja Surface, którą można określić tylko i wyłącznie jako prezentację odgrzewanych kotletów. Rok 2019 musiał być lepszy i chyba takie noworoczne postanowienie postawił przed sobą Microsoft.
Chyba udało się je zrealizować, bo rok 2019 był dla rozwoju systemu Windows 10 rokiem pewnego przełomu i jednocześnie rokiem przejściowym. To właśnie od oprogramowania zaczniemy to podsumowanie, bo tutaj działo się wyjątkowo dużo, choć paradoksalnie to w sumie dużo mniej niż w zeszłym roku z punktu widzenia użytkownika.
Jasność widzę, jasność!
Wiosenna aktualizacja to zasadniczo jedyna duża aktualizacja funkcjonalna, w całym tego słowa znaczeniu, jaka trafiła do Windows 10 w 2019 roku. Lista zmian jest spora, a najważniejsze z nich to zmiany czysto wizualne, które łatwo zauważyć już na pierwszy rzut oka. Nowy, tym razem pełny Jasny motyw systemu Windows 10 to chyba najpoważniejsza zmiana wyglądu systemu od czasu jego premiery w 2015 roku. Jasność zapanowała w menu Start, Centrum Akcji oraz na Pasku zadań, czyli wszędzie tam, gdzie do tej pory panowała ciemność, nawet gdy ustawiliśmy Jasny motyw. Wymusiło to też pewną zmianę ikon, które musiały być wyraźnie widoczne na jasnym pasku zadań.
Mamy teraz większą kontrolę nad tym, które elementy wyświetlają się w ciemnym, a które w jasnym motywie. Możemy ustawić jasny motyw Paska zadań i menu Start, a ciemny motyw okien lub na odwrót. Praktycznie pełna dowolność! Inną w zasadzie drobnostką, ale zauważalną jeszcze przed zalogowaniem do systemu, jest efekt akrylu i rozmycia na ekranie logowania, który pojawia się w momencie, gdy odrzucimy blokadę, by podać PIN lub hasło.
Drugą ciekawą nowością, z której jednak nie wszyscy skorzystają, ale trzeba o niej wspomnieć, to Windows Sandbox. Jest to cyfrowa piaskownica, która pozwala uruchamiać niezaufane pliki i programy w bezpiecznym, odizolowanym środowisku. Dlaczego nie każdy z tego skorzysta? Bo funkcja ta jest dostępna jedynie w Windows 10 Pro.
Poza tym aktualizacja 19H1 wprowadziła wiele drobnych, ale bardzo istotnych zmian funkcjonalnych związanych z działaniem Wyszukiwarki, menu Start czy Ekranu blokady. Krótko mówiąc – 19H1 to była rewolucja głównie wizualna, ale przez to wyraźnie zauważalna.
Jedna aktualizacja rocznie wystarczy
Microsoft nauczony błędami przeszłości, postanowił nieco zmienić proces rozwojowy Dziesiątki. Wpływ na te zmiany miał również fakt, że zespół odpowiedzialny za Windowsa 10, został wcielony do zespołu Azure. Wymusiło to pewną zmianę priorytetów, a co najważniejsze dostosowanie cyklu rozwoju systemu do rozwoju platformy Azure. Choć nie stwierdzono tego wprost, to można w tym upatrywać przyczyny tego, że jesienna aktualizacja, czyli 19H2 lub po prostu November 2019 Update, był tak skromnym updatem. Było to w zasadzie jedynie uzupełnienie, zwykły Service Pack do 19H1, czyli May 2019 Update.
Microsoft odpuścił, bo musiał albo odpuścił, bo chciał. Prawdziwy powód tego jest w sumie mało istotny, bo najważniejsze jest to, czy ta zmiana będzie permanentna i czy pozytywnie wpłynie na niezawodność systemu Windows 10. To chyba lepsza taktyka, skupić się na jednej dużej aktualizacji i dopracować ją maksymalnie, niż rozmieniać się na drobne. Czy 20H2 będzie równie skromną aktualizacją co 19H2, tego dowiemy się w kolejnych miesiącach, gdy pojawią się kolejne kompilacje tej wersji.
W październiku wreszcie pojawiły się jakieś emocje w świecie Surface
Jak wspomniałem we wstępie, w 2018 w temacie urządzeń panował jeden wielki „ziew”, no może poza tanim Surface Go, który dosłownie przez chwilę przykuł uwagę, aż do momentu, gdy okazało się, że wcale nie jest tak tani. Oglądając październikową konferencję Surface można było przez chwilę odnieść wrażenie, że oglądamy powtórkę poprzedniej... Te same urządzenia, tylko że pomalowane na czarno i z nowymi specyfikacjami. Koniec rewolucji, można się rozejść.
Dlatego w 2019 roku nadzieje były spore, bo sporo było plotek na temat nowych premier i zapowiedzi, pojawiających się przez ostatnie 12 miesięcy. Wiele z nich się sprawdziło – Surface Laptop 3 rzeczywiście doczekał się 15-calowej wersji z procesorem AMD. To pierwszy Surface, od czasów z układem Nvidia Tegra, bez procesora Intel.
Surface Pro to niestety nadal nudy – 10 generacja procesorów Intel i wybłagany USB-C. Szkoda, że to nadal nie Thunderbolt 3. Na szczęście to nie był koniec konferencji, a Microsoft miał jeszcze w rękawie dokładnie 3 asy. Pierwszą poważną nowością był Surface Pro X. To pierwszy komputer Surface z autorskim układem SQ1, czyli procesorem ARM opracowanym przez Microsoft i Qualcomm specjalnie pod Windows 10.
Wyjątkowo smukła konstrukcja, wąskie ramki wokół ekranu o sporych rozmiarach oraz zupełnie nowy rysik Surface Slim Pen. Był to długo wyczekiwany wizualny powiew świeżości w rodzinie Surface, który niestety zawiódł w kwestii wydajności. Nowy procesor, nawet pomimo optymalizacji i zaprojektowania od podstaw dla komputerów, to nadal jest układem ARM, który ma problemy z poprawnym działaniem aplikacji Win32. Nawet najbardziej dopracowana emulacja będzie zapewniała gorszą wydajność od natywnej wersji aplikacji. Cóż, to w dalszym ciągu przyszłość.
Przyszłość jednak to nie tylko Surface Pro X, ale przede wszystkim kolejne dwie gwiazdy konferencji – składane urządzenia Surface z podwójnymi ekranami. To rzeczywista realizacja wielu lat domysłów na temat legendarnego Surface Phone. Choć realizacja ta nie spełniła wszystkich pokładanych w niej oczekiwań. Przede wszystkim nie zastosowano tutaj elastycznych ekranów. Microsoft postawił na niezawodność ponad innowację i to może się sprawdzić, biorąc pod uwagę kłopoty z wytrzymałością pokrytego plastikiem ekranu w Samsungu Galaxy Fold. Duo będzie wyposażony w dwa 5-calowe ekrany pokryte szkłem, które operują w zakresie 360 stopni.
Surface Duo ma najbliżej do wspomnianego Surface Phone, choć w rzeczywistości będzie on czymś więcej. To wyjątkowo smukłe urządzenie ma wspierać naszą produktywność dzięki wsparciu większości aplikacji z systemu Android, pod kontrolą którego Surface Duo będzie pracować. Tak, Microsoft postanowił nie tworzyć na siłę kolejnego mobilnego systemu i postawił na współpracę z Google i wybór sprawdzonego i dojrzałego ekosystemu Androida. Natomiast Surface Neo jest większy i posiada dwa 9-calowe ekrany. Największą nowością jest tutaj jednak zastosowanie nowej wersji systemu Windows 10X. Ta nowa odsłona Dziesiątki składa się z modułów, co ułatwia jej modyfikację. Jest też lepiej przystosowana do obsługi urządzeń z dwoma ekranami.
Prezentacja nowych urządzeń choć bardzo efektowna, niestety nie była bogata w szczegóły techniczne. Od strony specyfikacji nie wiemy praktycznie nic na temat nowych modeli Surface. Więcej detali poznamy zapewne w ciągu kilku najbliższych miesięcy, a wszystko potwierdzi się ostatecznie prawdopodobnie w październiku, podczas kolejnej konferencji Surface 2020.
Microsoft Galaxy Note 10
Współpraca między Google a Microsoftem przebiega ostatnio w wyjątkowo przyjacielskiej atmosferze, choć nadal są to główni konkurenci. Gigant z Redmond nawiązał też mocną współpracę z Samsungiem, którego smartfony są najpopularniejszymi urządzeniami z systemem Android. Efekt tej współpracy to integracja telefonów Samsunga z usługami Microsoftu. Między innymi OneDrive stał się teraz domyślną aplikacją chmury i miejscem, gdzie zapisywane są zdjęcia użytkowników.
Tymczasem Samsung Galaxy Note 10 jest de facto pierwszym od czasu Lumii 950, Microsoft Phone’m, który domyślnie polega na usługach Microsoftu. Tyczy się to również integracji z systemem Windows 10. W interfejsie telefonów Samsunga pojawił się specjalny przycisk Link to Windows. Pozwala on na połączenie telefonu z aplikacją Twój telefon w Windows 10.
Jeśli więc nie chcecie czekać na wspomnianego wyżej Surface Duo, którego poniekąd można traktować w kategorii smartfona (ale nie tylko!), to Samsung Galaxy Note 10 jest najbliżej miana telefonu Microsoftu. Seria Note od zawsze za swój główny cel istnienia traktowała zwiększanie produktywności użytkowników i wręcz idealnie pasuje to do idei Office 365.
Teraz, w świetle zapowiedzi, że Surface Duo będzie pracować pod kontrolą Androida, szeroko zakrojone działania Microsoftu dotyczące systemu Android, jakie można było zaobserwować w ostatnich miesiącach, spinają się w logiczną całość. Microsoft przygotowywał systemowy grunt pod to zupełnie nowe urządzenie. W przypadku Androida Microsoftowi praktycznie nie grozi powtórka scenariusza, w którym użytkownicy mobilnych okien albo byli zmuszeni korzystać z okrojonych w funkcjonalność aplikacji, albo nie mieli do nich dostępu wcale.
Nowa generacja i nowe, „większe” możliwości
Trzeba uczciwie przyznać jedno – w kontekście konsoli Xbox Microsoft skradł cały 2019 rok. Wszystko zaczęło się od targów E3 i konferencji Microsoftu, której finał dosłownie zatrząsnął Internetem w posadach. Zobaczyliśmy pierwszy oficjalny zwiastun Cyberpunk 2077, a żeby tego było mało, zapowiedział go nie kto inny, jak Keanu Reeves, który zresztą w grze CD Project RED wystąpi jako Johny Silverhand.
Phil Spencer, szef Xbox, zapowiedział też oficjalnie nadejście konsoli nowej generacji, czyli Project Scarlett, który wiele miesięcy później, w grudniu, miał ujawnić swoje prawdziwe oblicze. Następca obecnej konsoli Microsoftu i jednocześnie pierwszy przedstawiciel dziewiątej generacji to Xbox Series X. Microsoft niespodziewanie ujawnił wygląd i nazwę konsoli podczas konferencji Game Awards 2019. Ponownie ma to być najmocniejsza konsola na rynku, choć pełna specyfikacja i osiągi Xbox Series X są nadal owiane tajemnicą.
To jednak nie wszystko. W 2019 ruszyły też oficjalne testy usługi xCloud, której premiera nastąpi w 2020. Jest to usługa, która pozwoli grać w gry konsolowe na praktycznie każdym sprzęcie, dzięki streamingowi z chmury. Testy ograniczono na razie do smartfonów z Androidem.
Na koniec Office
Tutaj obyło się bez większych fajerwerków i choć było tego zdecydowanie mniej, to w kontekście pakietu Office również doczekaliśmy się kilku mniejszych lub większych zmian w 2019 roku. Przede wszystkim jednak trzeba wskazać tu tę jedną, najbardziej zauważalną zmianę, którą jest ciemny motyw. Opanował w tym roku cały pakiet i wszystkie aplikacje wchodzące w jego skład. Tyczy się to zarówno aplikacji desktopowych, jak również wersji przeglądarkowych i mobilnych.
Warto też wspomnieć o tym, jak doskonale radził sobie w 2019 roku Microsoft Teams, który przekroczył granicę 20 milionów aktywnych użytkowników dziennie i jest używany przez ponad 500 tysięcy organizacji na całym świecie. To bardzo dobry wynik, zważywszy na to, że konkurencja jest bardzo mocna, a zespoły Microsoftu mają dopiero 2 lata.
Pojedynek Teams kontra Slack trwa cały czas i usługa Microsoftu bardzo sprawnie przejęła prowadzenie w tym starciu. Nie powinno to być zaskoczeniem, bo Teams jest przecież elementem większego pakietu Office 365, z którego korzystają miliony firm na całym świecie. Tezę tę udowodniły wyniki ankiety przeprowadzonej przez CNBC, które wskazują jasno, że 58% firm biorących udział w badaniu, korzysta właśnie z Teams, podczas gdy Slacka wybrało 30% z nich. W grę wchodzą tutaj względy czysto praktyczne - po co korzystać z zewnętrznej aplikacji, jak można wybrać tę najlepiej zintegrowaną z pozostałymi usługami, działającymi w ramach naszej organizacji.
Rok 2019 – rok bez przełomu, ale pełen hucznych zapowiedzi
Paradoksalnie rok 2019 praktycznie nic nie zmienił w naszym cyfrowym życiu w kontekście usług Microsoftu. Surface Pro X i Jasny motyw Windows 10 to w zasadzie jedyne dwie nowości, które miały okazję realnie odcisnąć się na życiu użytkowników. Cała reszta to głównie huczne zapowiedzi tego, co nas czeka w 2020 roku.
Fakt, Microsoft stopniowo wprowadza pewne przełomowe zmiany do procesu rozwojowego Windows 10, ale efekty tych zmian odczujemy dopiero za jakiś czas. Krótko mówiąc, był to rok niezwykle ciekawy i jednocześnie pozbawiony jakiegoś wielkiego przełomu z punktu widzenia użytkownika, ale za to pełen wielkich i hucznych zapowiedzi.