Wiele firm chce płacić jak najniższe podatki i w sumie trudno im się dziwić, biorąc pod uwagę to, jak gospodarowane są później te środki. Microsoft to jednak nie "wiele firm". Firma pod kierownictwem Satyi Nadelli dostrzega zalety, a nawet konieczność wspierania lokalnej gospodarki. Co więcej, wsparcie to jest dla giganta okazją do pokazania się jako dobry obywatel i zawstydzenia konkurencji w postaci Apple'a i Amazona.
W tym roku regulatorzy rządowi już bez taryfy ulgowej dokręcają śrubę firmom technologicznym i coraz powszechniejsze staje się przekonanie, że duże firmy nie działają w interesie ludności, zwłaszcza nie płacąc należytych podatków od swoich ogromnych zysków. Microsoftowi udało się jednak uniknąć krytyki, która za to spadła na Amazon, Facebook, Google i Apple. Gigant w pewien sposób dostosował się do interesów rządu, na przykład wykazując poparcie dla programu modernizacji Pentagonu, podczas gdy Google zgodził się na żądania pracowników, ponieważ wykorzystanie jego oprogramowania i AI w celach militarnych byłoby niezgodne z zasadami firmy. Wróćmy jednak do kwestii podatków. Brad Smith, President w Microsoft, wyraził zgodę na program, który zakłada, że Microsoft i (co najważniejsze!) Amazon płaciliby 67% podatek od przedsiębiorstw (corporate state tax) w Seattle.
Powyższa deklaracja jest niejako odpowiedzią na propozycję członków Izby Reprezentantów - Drew Hansena i Gerry'ego Polleta - by utworzyć fundusz edukacji zawodowej opiewający na 1 mld dolarów. Miałby on stanowić pomoc finansową dla studentów kierunków, na które jest spore zapotrzebowanie, takich jak informatyka, inżynieria i pielęgniarstwo. Fundusz miałby być opłacany progresywnym podatkiem od dużych przedsiębiorstw. Rzecz w tym, że jedynymi firmami w regionie, które formalnie spełniają zaproponowane kryteria (m.in. przychody roczne powyżej 25 mld dolarów, światowe przychody powyżej 100 mld), są Amazon i Microsoft. O ile temu pierwszemu pomysł chyba niespecjalnie się spodobał, o tyle Brad Smith aż garnie się, by zapłacić udział Microsoftu i do tego samego przymusić Amazon.
Prosimy największe firmy z branży technologicznej, które są największymi pracodawcami wysoko wykwalifikowanych talentów, aby zrobiły trochę więcej - skomentował tę propozycję Brad Smith. Amazon był w tej kwestii nieco mniej entuzjastyczny. Amazon był zaskoczony, że stał się udziałem takiego publicznego "hej, zróbmy to" ze strony Microsoftu - stwierdził rep. Gael Tarleton, dodając, że słyszał te lamenty bezpośrednio od lobbysty z Amazona.
Dla Microsoftu, do którego rocznie wpływają miliardy dolarów, wydanie kilkuset milionów na poprawę relacji ze społecznością nie wydaje się ceną zbyt wysoką - tutaj możecie dowiedzieć się, skąd takie podejście. Mniej hojny okazuje się natomiast Amazon, który prawdopodobnie będzie dążył do wykaraskania się z proponowanego programu.