Facebook, jako największa platforma społecznościowa na świecie, wymyka się wielu regulacjom prawnym, mając jednocześnie ogromną władzę. Możliwości, jakie dają Facebook i Instagram, często wykorzystywane są do szerzenia dezinformacji i tak zwanych fake-news. Jak groźne jest to zjawisko udowodniły wyniki wyborów prezydenckich w USA oraz wyniki referendum w sprawie Brexitu. Mark Zuckerbeg musi i stara się ten problem jakoś rozwiązać, jednocześnie unikając oskarżeń o stosowanie cenzury, a to z jednej, a to z drugiej strony sceny politycznej.
By weryfikować treści publikowane na Facebooku, gigant zatrudnił... agencję Reuters. Ta jedna z największych agencji informacyjnych na świecie sformowała nowy zespół, który ma sprawdzać, czy na Facebooku i Instagramie nie są rozpowszechniane nieprawdziwe informacje. Grupa liczy całe cztery osoby i zajmować się będzie materiałami w języku angielskim i hiszpańskim. To nie brzmi jak wydajny i efektowny sposób monitorowania milionów postów publikowanych codziennie na Facebooku. Obejmuje to zdjęcia, filmy oraz posty tekstowe. Szkoda tylko, że brak tu rzeczy najważniejszej - reklam.
Podczas kampanii sztaby wyborcze wydają astronomiczne sumy właśnie na promowanie się w social media. To najprostszy i najszybszy sposób dotarcia do wyborców, a do tego umożliwia precyzyjne profilowanie. Temat ten został poruszony w bardzo ciekawym dokumencie Netflixa pod tytułem "Hakowanie świata". Dlaczego w takim razie Facebook nie zajmie się właśnie reklamami? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to w sumie dokładnie wiadomo, o CO chodzi.
Zatrudnienie uznanej agencji prasowej, takiej jak Reuters, może być próbą odkupienia się Facebooka po tym, jak w przeszłości oskarżono go o utrwalanie fałszywych wiadomości. Jednak nieuwzględnienie reklam w procesie sprawdzania faktów spotkało się z dużą krytyką, ponieważ te reklamy polityczne mogą przekazać cokolwiek tylko zechcą swoim wyborcom i potencjalnie rozpowszechniać fałszywe informacje. Stanowisko Facebooka w tej sprawie jest jednak jasne:
Nie uważamy, że decyzje dotyczące reklam politycznych powinny być podejmowane przez prywatne firmy, dlatego opowiadamy się za przepisami, które obowiązywałyby w całej branży. Jeśli jednak takich zasad nie ma, to zarówno Facebook jak i inne firmy powinny opracować swoje własne zasady. My naszą działalność oparliśmy o zasadę, że ludzie powinni móc usłyszeć to, co chcą przekazać im ci, którzy będą nimi przewodzić. Nie oznacza to jednak, że politycy mogą powiedzieć, co tylko chcą w reklamach na Facebooku, łamiąc zasady społeczności.