Excel jest jednym z niewielu programów, z których można wycisnąć dużo więcej, niż przewiduje ustawa. Na odnalezienie nietypowych zastosowań i osiągnięcie w nich mistrzostwa użytkownicy mieli już prawie 35 lat, bo tyle w tym roku minie od premiery pierwszej wersji arkusza kalkulacyjnego... Choć mając na uwadze osiągnięcia w przekraczaniu granic, łatka ta wydaje się niepotrzebnie ograniczać inwencję użytkowników.
Nasi Czytelnicy mogą pamiętać historię sędziwego Japończyka, który na emeryturze postanowił zająć się malarstwem. Farby i płótna to jednak kosztowna zabawa, dlatego emerytowany grafik-amator postanowił sięgnąć po narzędzia cyfrowe. Padło na Excela. Tatsuo Horiuchi zaczął w nim malować w 2000 roku i po latach osiągnął perfekcję. Jak się okazuje, Excel może z powodzeniem zastąpić nie tylko programy graficzne Adobe, ale również oprogramowanie DAW. A co to właściwie jest?
DAW (Digital Audio Workstation lub Cyfrowa Stacja Robocza) to pojęcie niezbyt znane poza światem muzycznym. Jest to rodzaj programu, w którym można od początku do końca wyprodukować utwór muzyczny, wliczając w to sampling, układanie ścieżek wirtualnych instrumentów, kompozycję, automatyzację parametrów, nagrywanie ścieżek wokali i instrumentów, mix, mastering i... zapewne po drodze znalazłoby się coś jeszcze. Przykładowe programy DAW to FL Studio, Ableton Live, Cubase czy Logic Pro. Część ich funkcjonalności udało się przenieść do środowiska Excel.
Wszystko zaczęło się... od memów. Ktoś zwizualizował w Excelu interfejs DAW, a to z kolei zainspirowało paru twórców. Pierwsze osiągnięcie należy do youtubera Dylana Tallchiefa, który w zeszłym roku stworzył w Excelu działający automat perkusyjny. Teraz powraca on z jeszcze bardziej ambitnym projektem, który w pełni realizuje potencjał mema: Excel DAW. Projekt ten nosi nazwę xlStudio, co stanowi nawiązanie do FL Studio, Bitwig Studio czy Studio One. Na potrzeby dema Tallchief odtworzył znany hit Aha — Take One Me w brzmieniu, które przywodzi na myśl japońskie karty dźwiękowe z lat 80. Innymi słowy brzmi to jak klasyczny mid. Sama implementacja zaskakuje jednak funkcjonalnością. W arkuszu umieszczono działające kontrolki odtwarzania, funkcję zapętlania, możliwość solowania i wyciszania ścieżek, kontrolę BPM, legato, swing, zmiany oktawy, transpozycji nut i nie tylko.
Melodie można zapisywać w osobnym edytorze typu piano roll, który pozwala edytować każdą nutę. Dzięki wbudowanym skrótom można zaoszczędzić mnóstwo czasu. Edytor ma nawet wbudowane narzędzie do akordów. Wystarczy wpisać w komórce nazwę dźwięku, np. "D", a xlStudio odegra wszystkie dźwięki akordu w oparciu o tę nutę.
Oczywiście rozwiązanie to ma swoje wady i w żadnym stopniu nie dorównuje gigantycznym kombajnom, jakimi są popularne dziś DAW-y. Przykładowo nie jest w stanie załadować żadnych wtyczek (np. VST), czyli instrumentów i efektów, więc aż tak tłustych bitów w nim nie zrobimy... Chyba że szukamy czegoś eksperymentalnego i nietypowego. A takie właśnie podejście oferuje xlStudio, w którym przecież parametry podaje się tekstowo. Daje to więcej możliwości ingerencji niż typowy, "zamknięty" DAW, choć już mniej niż otwarte narzędzia oparte na programowaniu tekstowym.
Excel stał się tym sposobem naprawdę produktywnym programem, bo w końcu można w nim teraz wyprodukować muzykę... he, he. Jeśli chcecie również sprawdzić swoją produktywność, xlStudio pobierzecie bezpłatnie z Google Drive. Miłej zabawy!