Są takie sektory technologii, w których Microsoft kiedyś był gigantem, a teraz dosłownie walczy o przetrwanie. Jednym z nich są oczywiście urządzenia mobilne i tu światełko w tunelu pojawiło się wraz z Surface Neo i Duo. Drugi natomiast to rynek przeglądarek internetowych – Internet Explorer był wiele lat temu synonimem drzwi do świata Internetu, a teraz jest tylko jego pośmiewiskiem.
Pierwszy promyk nadziei pojawił się wraz z premierą Windows 10, który zaprezentował zupełnie nową przeglądarkę Edge. To cudowne dziecko giganta z Redmond - przeglądarka, która miała być lekarstwem na wszelkie zło, która miała wreszcie zdjąć piętno hańby swojego poprzednika.
Oczywiście żadną tajemnicą nie jest, że się nie udało i paradoksalnie, a nawet groteskowo, Edge ma wciąż problem z przebiciem popularności Internet Explorera. Styczniowe statystyki NetMarketShare mówią jasno – Edge zamyka główną stawkę i jest na 5 miejscu w rankingu. Microsoft tematu nie odpuścił i postanowił wprowadzić rewolucję. Edge doczekał się sporego odświeżenia i nowa wersja ma szansę zdobyć serca użytkowników. Tym razem na serio, bez ściemy.
Nowy Edge, nowe szanse
Nowy Edge od dziś zacznie pojawiać się na komputerach z Windows 10 za pośrednictwem Windows Update. Nowa przeglądarka bazuje na zupełnie nowym silniku renderującym, a Microsoft porzucił swój autorski silnik EdgeHTML. Okej, nie jest to całkiem nowy silnik, bo to po prostu Chromium, czyli otwartoźródłowa przeglądarka, która jest podstawą Google Chrome. Gdy po raz pierwszy pojawiła się ta informacja, to niektórzy mogli pomyśleć, że ktoś z Microsoft upadł na głowę, ale nie… wręcz przeciwnie! To bardzo przemyślana strategia, która na pierwszym miejscu stawia dobro użytkowników. Nawet jeśli oznacza to współpracę z konkurencją, a ta układa się przecież ostatnio całkiem nieźle. Tak nieźle, że Surface Duo będzie działać pod kontrolą Androida!
Wracając jednak do Edge. Od kilku ostatnich miesięcy można z niego korzystać w ramach otwartych testów. Dostępny w trzech kanałach – Canary, Dev oraz Beta, nowy Edge jest już praktycznie gotowy. Po raz pierwszy trafił nie tylko do Windows 10 (gdzie udostępniony będzie w ramach aktualizacji w Windows Update), ale również na MacOS i Linuksa. Działa też na pozostałych wersjach Windowsa.
Testowałem go również i ja. Nie tylko i wyłącznie z redaktorskiego obowiązku, ale po prostu z przyjemności. Do tej pory byłem wiernym użytkownikiem Chrome i jestem niestety bardzo przywiązany do usług Google. Nowy Edge to pod wieloma względami bliźniak Chrome i łączy z go przeglądarką Google wiele wspólnych cech. No ale w porządku – jako wierny użytkownik Chrome i tester nowego Edge, postanowiłem podzielić się moimi wrażeniami i wydać coś w rodzaju werdyktu.
Czy warto zmienić Chrome na nowego Edge?
Na pytania tego typu nigdy nie ma prostej odpowiedzi i wiele zależy od naszych osobistych upodobań. Dlatego też wydanie wspomnianego werdyktu pozostawię Wam drodzy czytelnicy, a sam ograniczę się do wymienienia kilku, raczej obiektywnych, argumentów za korzystaniem z nowego Edge:
Jest szybki i niezawodny
Klasyczny Edge był szybki i była to jedna z jego największych zalet. Integracja z Windows 10, optymalizacja oraz wyjątkowo sprawny silnik EdgeHTML sprawiały, że pod względem szybkości działania Edge zostawiał w tyle pozostałe przeglądarki. Niestety to nie wystarczyło, by zdobyć serca użytkowników.
Nowy Edge dziedziczy największe zalety swojego poprzednika, choć tym razem Microsoft postawił na silnik Blink, będący podstawą Chromium. Z mojego dotychczasowego doświadczenia, które zdobyłem w czasie testów wersji Dev, a następnie Beta, wynika, że Edge działa po prosto szybko. W niektórych sytuacjach odniosłem nawet wrażenie, że szybciej niż Chrome, z którego korzystałem do tej pory. Ciekawe, jak długo ten stan rzeczy się utrzyma.
Edge jest bezpieczny
Microsoft, podobnie jak w przypadku Windows 10, przykłada wielką wagę do bezpieczeństwa użytkowników. Strony internetowe śledzą nas na każdym naszym cyfrowym kroku, a Edge pozwoli nieco ten proceder ukrócić. W ustawieniach przeglądarki mamy do dyspozycji trzy rodzaje ustawień prywatności – Podstawowe, Zrównoważone i Ścisłe
Wspiera rozszerzenia Chrome i nie tylko
Klasyczny Edge miał jedną poważną wadę – naprawdę ubogą bibliotekę dostępnych rozszerzeń. Nowy Edge, dzięki temu, że bazuje na Chromium, wspiera dokładnie te same rozszerzenia, które działają w Google Chrome. Microsoft oczywiście przygotował swoje własne źródło rozszerzeń, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wejść do Chrome Web Store i z jego poziomu zainstalować dosłownie dowolne rozszerzenie.
Kolekcje
Kolekcje to zupełnie nowa funkcja Edge, która ułatwia gromadzenie i organizowanie informacji na dany temat. Dzięki niej możemy utworzyć zbiory danych zwane właśnie kolekcjami, obejmujące tekst, fotografie i odnośniki, a następnie szybko je eksportować, na przykład do Worda lub Excela. Microsoft obiecuje wówczas istne czary-mary, które przygotują nam pięknie sformatowany dokument z najważniejszymi informacjami albo tabelkę z zestawieniem. Jeden minus – ta funkcja nie do końca poprawnie radzi sobie jeszcze z językiem polskim, dlatego wyniki eksportu mogą nie być tak precyzyjne, jak w przypadku stron w języku angielskim.
Czytnik immersyjny
Strona, którą przeglądasz ma zdecydowanie za dużo reklam i grafik, utrudniających skupienie na samej treści? Spokojnie - z pomocą przychodzi Czytnik Immersyjny, czyli po prostu Tryb czytania, który dostępny jest w nowej wersji Edge. Tryb ten był obecny w klasycznej wersji Edge i został bardzo sprawnie przeniesiony do jego nowej odsłony. Wystarczy kliknąć ikonkę na pasku adresu, a strona otworzy się w wyjątkowo minimalistycznej wersji – praktycznie sam tekst oraz grafiki. Oczywiście nie każda strona nadaje się do wyświetlania w tym trybie. Nie obsługuje on różnego rodzaju skryptów i nie wyświetlą się w nim na przykład osadzone w artykule filmy na YouTube.
Aplikacje PWA
Strony w standardzie PWA to zasadniczo aplikacje. We współczesnym Internecie jest ich coraz więcej i dzięki nowej wersji Edge możemy je w prosty sposób zainstalować w naszym systemie. Przykładem takiej aplikacji jest Twitter, ale również aplikacje pakietu Office. Otwieramy stronę, z menu przeglądarki wybieramy opcję Aplikacje – Zainstaluj tę aplikację. W menu Start pojawi się nowa aplikacja, którą możemy przypiąć do paska zadań, a sama strona otwiera się w osobnym oknie, bez paska adresu i innych elementów przeglądarki.
Ponieważ Chrome ma zdecydowanie za dobrze na rynku przeglądarek
Monopol nigdy nie jest dobrym zjawiskiem na rynku, bo nie tylko daje w ręce jednego podmiotu całość władzy, ale dodatkowo go rozleniwia. Konkurencja na rynku działa stymulująco na jego rozwój, a obecnie jesteśmy w sytuacji, gdy Chrome dyktuje warunki, a cała reszta przeglądarek może tylko z marnym jak dotąd skutkiem walczyć o pozostałości tego „tortu”. Jedyna mocna alternatywa istniejąca, czyli Firefox, nie jest dla Google absolutnie żadną konkurencją.
Odniosłem wrażenie, że przeglądarka Brave poruszyła delikatnie ten monolit, ale zdecydowanie brak tu odpowiednich środków i zasięgów, by skutecznie pozbawić Chrome monopolu. Środki i zasięgi ma za to Microsoft w postaci Windows 10. Pierwsza wersja Edge skutecznie tę szansę zmarnowała, ale teraz może być dużo lepiej.
Minusy? Jakie minusy?
Jeśli miałbym wymienić jakiekolwiek minusy tej przeglądarki, to musiałbym się naprawdę wysilić. Jeśli ktoś chce zmienić Chrome na jedną z alternatyw, bo uważa, że wielkie korporacje wiedzą o nim zdecydowanie za dużo, to zmiana na Edge zmieni tylko tyle, że te dane pozyska Microsoft. Z drugiej strony chyba lepiej poświęcić się tylko jednemu gigantowi, używając tylko jego usług.
Z oczywistych względów integracja z usługami Google w Edge nie jest tak dobra, jak w Chrome i priorytet mają tutaj usługi Microsoftu. Mam tu na myśli przede wszystkim synchronizację historii, ulubionych i zakładek z telefonem na Androidzie. Remedium na ten problem jest bardzo proste – wystarczy przejść na Edge również na naszych smartfonach, co pozwoli na synchronizację wszystkich naszych danych.
Czy nowy Edge okaże się sukcesem?
O tym dowiemy się dopiero za parę miesięcy. Jak Microsoft może zachęcić użytkowników do korzystania z Edge? Moim zdaniem wystarczy proste hasło – „Nie musisz pobierać już Google Chrome w Windows 10, bo jest zainstalowany domyślnie! Do tego w o wiele lepszej wersji”.
Oczywiście to tylko żart i Microsoft nie będzie w ten sposób promować swojej przeglądarki, choćby ze względu na stałą i całkiem ścisłą współpracę z Google. Ja jednak po wielu latach korzystania z Chrome i kilku miesiącach spędzonych z nowym Edge wiem jedno – Google Chrome znika z mojego dysku na dobre. Wam też to radzę!