O ośrodku badawczym CERN pod Genewą było swego czasu bardzo głośno. Fani teorii spiskowych, których ja nazwę bez wahania po prostu paranoikami, wieścili koniec świata, który miałby się dopełnić poprzez stworzenie czarnej dziury właśnie w CERN. Poszukiwania boskiej cząstki i rozbijanie atomów na części składowe nie jest też wcale tak groźne, jak to sugerował Dan Brown w Aniołach i Demonach. CERN to jedno z największych zdobyczy nauki i techniki, które pomaga nam zrozumieć, jak tak właściwie funkcjonuje ten świat.
Przekonać się o tym można na własnej skórze, odwiedzając Ośrodek w ramach dni otwartych, organizowanych między 14 a 15 września. Podczas tego dwudniowego wydarzenia będzie można wziąć udział w ponad 150 planowanych przez laboratorium zajęciach w dziewięciu swoich lokalizacjach. Celem dni otwartych jest pokazanie, jak przebiega praca naukowców w CERN oraz jak wygląda obsługa akceleratora cząstek na przykładzie jego miniaturowego modelu. Będzie to też okazja, by porozmawiać z naukowcami i zadawać im nawet najbardziej niewygodne pytania (oczywiście związane z CERN). Oczywiście, pomimo że są to dni "otwarte", to aby wziąć udział w tym wydarzeniu, trzeba się wcześniej zapisać. Można to zrobić na stronie Dni otwartych CERN.
Zorganizowanie takiego wydarzenia było możliwe między innymi dlatego, że akcelerator jest w trakcie 2-letniego okresu serwisowania i jest wyłączony. Po wprowadzeniu ulepszeń i konserwacji akcelerator cząstek zacznie ponownie rozpędzać cząstki w 2021 roku. W czerwcu informowaliśmy, że Microsoft jest za drogi dla CERN, więc organizacja szuka alternatyw open-source. Rozwiązania te poszukiwane są w ramach projektu Microsoft Alternatives (MAlt). Powstał on rok temu, gdy amerykański gigant postanowił zmienić sposób ustalania cen dla CERN z akademickiego na bardziej korporacyjny. To spowodowało dziesięciokrotne zwiększenie kosztów, co w dłuższej perspektywie jest całkowicie nieopłacalne dla CERN.