Blady strach padł w ostatnich dniach na członków programu partnerskiego Microsoftu, w którym biorą udział tysiące firm z całego świata. Chodzi oczywiście o zmiany, jakie gigant chce wprowadzić w zakresie zasad dowolnego użytku licencji na oprogramowanie, które partnerzy otrzymują w ramach pakietu Action Pack. Od października licencje te będą mogły być wykorzystywane tylko do szkoleń, rozwoju i demonstracji. Partnerzy będą musieli zapłacić za licencje na oprogramowanie, które wykorzystują do prowadzenia biznesu (na przykład system Windows, pakiet Office 365 itp.).
Delikatnie rzecz ujmując, nie spotkało się to z miłym przyjęciem przez partnerów. Wielu z nich zaczęło nawet rozważać wycofanie się z programu, bo uczestnictwo w nim nie będzie już tak opłacalne. Microsoft musiał szybko wprowadzić jakąś "kontrolę zniszczeń" i zorganizował specjalne AMA, w którym brało udział około 230 partnerów. Podczas tego AMA przyznał, że zmiany te są kontrowersyjne, ale niestety konieczne.
W tym przypadku podjęliśmy decyzję o większych inwestycjach w programy i zasoby, które wspierają rozwój nowych firm oraz pomagają partnerom w nawiązywaniu kontaktów z większą liczbą klientów, innymi partnerami i zespołami sprzedaży Microsoft. Jednym z kompromisów jest rzeczywiście zmiana naszego podejścia do udzielania licencji na produkty do użytku wewnętrznego.
Szczerze to nie brzmi to zbyt przekonująco i prawda jest taka, że Microsoftowi w programie partnerskim przez palce uciekało mnóstwo potencjalnych zysków. Na wspomnianym spotkaniu jeden z dyrektorów Microsoftu podkreślił, że gigant ma jeden z największych programów motywacyjnych w branży i w przyszłym roku przeznaczy na program partnerski o 400 mln dolarów więcej niż w poprzednich latach.
Związek partnerski kosztuje sporo
Wedle nieoficjalnych informacji Microsoft może wydawać rocznie nawet 200 milionów dolarów na świadczenie usług w ramach IUR (wspomniany wewnętrzny użytek). Chodzi tu zapewne między innymi o Office 365 i koszty, jakie generuje przechowywanie oraz przetwarzanie danych. Zgodnie z tym, co jeszcze przekazali na wspomnianym spotkaniu przedstawiciele Microsoftu, do programu partnerskiego co miesiąc dołącza prawie 10 tysięcy nowych podmiotów - to naprawdę może generować spore koszty.
Teraz pytanie brzmi - Jak duże koszty poniosą partnerzy po 1 października? Tego konkretnie nie wiadomo, bo są to dane poufne. Można jednak spokojnie założyć, że Microsoft potraktuje partnerów preferencyjnie i zaoferuje im naprawdę atrakcyjną ofertę. To w dalszym ciągu może być opłacalne, a na pewno bardziej opłacalne niż kupowanie licencji poza programem partnerskim.
Microsoft mówi: "Sprawdzam!"
Ta zmiana może mieć też drugie dno - być może Microsoft chce w ten sposób zweryfikować grono partnerów, którzy partnerami są tylko z nazwy, a uczestniczą w programie w zasadzie tylko dla darmowych licencji. Oczywiście, by dołączyć do programu, trzeba spełnić wymagania, ale wbrew pozorom nie są one tak rygorystyczne i trudne do spełnienia.
Microsoft to firma, która chce po prostu zarabiać, a nie organizacja charytatywna (choć charytatywnie również się udziela). Może faktycznie te zmiany są potrzebne i wprowadzą na rynek nieco świeżości. Będzie to bolało, ale tak drastyczne zmiany muszą zaboleć. Aktywni partnerzy, ci najlepsi z najlepszych, przełkną tę gorzką pigułkę bez zająknięcia. Za to pozoranci się bardzo szybko wykruszą.