Brad Smith, jeden z szefów Microsoftu, w swojej książce Tools and Weapons zawarł wiele ciekawych historii związanych z gigantem z Redmond. O jednej z nich, związanej z botem Tay, już wspominaliśmy. Ta historia była nieco humorystyczna, ale poruszono tam również bardziej poważne kwestie. Jedną z nich jest współpraca z rządem USA. Nie jest tajemnicą, że Microsoft pozostaje w ścisłych stosunkach z administracją i służbami (między innymi z wojskiem).
Smith wyjawił, że otrzymał od administracji Donalda Trumpa propozycję współpracy, w ramach której gigant miałby pomagać w szpiegowaniu innych państw. Jako największy argument stawiano tutaj kwestie patriotyczne. Wszak dlaczego amerykańska firma miałby nie pomagać w ochronie demokracji w stylu amerykańskim? Smith zwrócił uwagę, że takie działania nie leżą w interesie Microsoftu, który jest przecież firmą globalną.
To jednak nie tak, że Microsoft ma problem z porozumieniem tylko z prezydentem Trumpem. Smith zauważył, że podobne spory miały miejsce również za prezydentury Obamy, kiedy to kwestią dyskusyjną było stosowanie i rozwój technologii rozpoznawania twarzy. Światowe rządy, nie tylko rząd USA, mają problem z firmami z sektora big tech, bo przejęły one od nich monopol na kontrolę absolutną nad obywatelami.
Nowoczesne technologie, które dają możliwość sprawowania większej kontroli nad społeczeństwem, nie leżą już tylko w rękach państw, ale również w rękach prywatnych i jest do dla władzy przysłowiowa sól w oku.